Opowieść o czterech Porach Roku
Rozdział 4
Tymczasem trzecia z sióstr, Zima, często spoglądała
z nieba na życie na Ziemi, które z każdym dniem coraz bardziej ją fascynowało.
Ukochała ona ludzi i uwielbiała oglądać ich całodzienne poczynania, dlatego tez
gdy pewnego dnia zobaczyła, jaki smutek i cierpienie zostawiła na Ziemi Jesień,
zapragnęła pomóc bezsilnej rasie ludzkiej, i znów zaprowadzić tam szczęście. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, zeszła na Ziemię, prosząc uprzednio swą
najmłodszą siostrę, Wiosnę, aby opiekowała się ojcem, bo bardzo kochała Niebo i
nie chciała go opuszczać, ale kochała też ludzi, którzy bardziej niż ojciec
potrzebowali teraz jej pomocy. Gdy wreszcie stanęła na Ziemi, poczuła pod
swymi, białymi jak mleko, stopami gęste, wilgotne i wszechobecne błoto. Rozejrzała
się wokoło i przeraził ją ten widok. Z
nieba nieustannie padał deszcz, drzewa zostały ogołocone prawie ze wszystkich
liści, w których nie można było dopatrzeć się żadnego koloru. Wszelkie rośliny,
niegdyś dumnie i pięknie rosnące w słońcu, teraz były poniżone, brzydkie i nic
nie warte, a zwierzęta zmarniały i stały się o wiele bardziej płochliwe i
nieufne, niż za czasów Lata. Zima współczuła teraz Ziemi i postanowiła
natychmiast położyć kres temu nieszczęściu. Nie posiadała w prawdzie tak
wielkiej mocy jak Lato, ale obiecała sobie zrobić wszystko, aby znów zapanowało
szczęście. W pierwszej kolejności zaprowadziła większość zwierząt do wydrążonych
ówcześnie nor i ułożyła je do snu, nakazując im zbudzić się dopiero wtedy, gdy
znów zapanuje szczęście, a pozostałym podarowała grubsze futra, a ptakom pióra.
Następnie pozbawiła drzewa wszelkich ostałych się na nich liści, a potem
spadający z nieba deszcz, zamieniła na płatki śniegu, które w kilka chwil
przykryły szarą, błotnistą ziemię i zwiędłe kwiaty. Po czym zamroziła nawierzchnię wszystkich
wód, aby uchronić ryby przed śniegiem i zimnem, kryształkami lodu ozdobiła
nagie gałęzie drzew i krzewów.
Tego dnia świat znów stał się piękny, ale
też i martwy. I gdy zima popatrzyła na ludzi, którzy wciąż byli smutni i
przygnębieni, mimo wszechobecnego piękna, jakie im stworzyła, czystej jak łza
bieli i błyszczących jak diamenty gałęzi drzew i krzewów, nie rozumiała ich
nastroju. Przecież tak bardzo starała się, aby znów zapanowała radość i
szczęście. Ale ludzie nie radowali się, bo nękał ich mróz i żadne rośliny nie
chciały rosnąć, a dni były coraz krótsze. Zapanował głód i wielu ludzi w
tamtych czasach umarło. Zima była zrozpaczona, bowiem nie tego chciała. Kochała
ludzi i pragnęła im pomóc, a nie przysparzać jeszcze więcej cierpienia. Myślała,
że jak świat znów będzie piękny to wtedy zapanuje szczęście, ale myliła się.
Zima nie mogła znieść tej świadomości, iż to ona, jeszcze bardziej, niż Jesień,
przyczyniła się do niedoli tak wielu ludzi. Uciekła więc daleko w góry
piętrzące się na wschodzie i tam, na najwyższym szczycie wznoszącym się ponad
chmury, gdzie zawsze padał śnieg, zamieszkała. I tak oto na świecie powstała
zima.
Hej, bardzo oryginalny pomysł na opowiadanie - czułam się tak jakbym czytała mity greckie (albo coś w tym stylu ;p). Ale to fajny pomysł, bo dzięki temu jest to jeszcze bardziej prawdziwe - tak jakby ktoś spisał te wszystkie dzieje. Jeśli mogę mieć jedną uwagę to dotyczy ona tła Twojego bloga. Strasznie przeszkadza w czytaniu. Białe litery zlewały mi się straaasznie z drzewami i po dwóch rozdziałach musiałam przerwać, bo zaliczyłam oczopląs :) Niemniej, na 100% będę do Ciebie zaglądać, bo to co piszesz przykuwa uwagę. W wolnej chwili zajrzyj proszę do mnie na http://kireinayumeomita.blogspot.com. Może moje opowiadanie też przypadnie Ci do gustu ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje :) pewnie że zajrzę :p i dziękuje tez za uwage postaram się coś z tym zrobic . Miło widzieć że komuś się moje opowiadania poobają :)
UsuńPozrawiam