poniedziałek, 21 września 2015

          Opowieść o powstaniu Pór Roku 

                            rozdział 5

     Podczas, gdy Zima przebywała na Ziemi, najmłodsza i najpotężniejsza z sióstr, Wiosna, opiekowała się swym ojcem najlepiej jak umiała. Wiele dni stała pod drzwiami jego komnaty próbując nakłonić Niebo do opuszczenia jej, ale ten nie chciał słuchać córki. Dopiero, gdy ta poinformowała go o zniknięciu Zimy, postanowił opuścić swój pokój, a kiedy otworzył drzwi, ujrzał przed sobą tylko Wiosnę, a poza nią nie było nikogo, nie było Lata, nie było Jesieni, nie było Zimy, tylko Wiosna, jedna jedyna córka, która z nim pozostała. Wtedy właśnie Niebo uświadomił sobie jak wiele stracił, a to wszystko przez miłość jaką darzył swe przybrane córki, bo to miłość kazała mu je chronić przed złem tego świata, i to miłość sprawiła, że je utracił. Poprzysiągł sobie wtenczas, że najmłodszej Wiośnie, nigdy nie pozwoli zejść na Ziemię, lecz gdy na nią spojrzał i zobaczył jak wiele cierpienia zostawiła tam Zima, wtedy wielki smutek ogarnął jego serce i litość dla ludzi w nim wezbrała. Odwrócił wzrok od Ziemi bo nie mógł patrzeć na to straszne nieszczęście. Czuł się winny bo wiedział, że miał wielki udział w tej katastrofie, ale wiedział też jak potężna jest Wiosna i, że tylko ona może położyć temu kres. Przemówił więc do córki:
-Za Dawnych Dni, twoja matka, właśnie tobie podarowała największą moc, potężniejszą niż posiadają twe wszystkie siostry razem, potężniejszą nawet od samej Nocy. Możesz uratować Ziemię i ludzi, i sprawić by znów przyszło szczęście i radość, jeżeli tylko zechcesz. Ja cię nie wstrzymam, ale też nie zmuszę cię do pomocy Ziemi. Wierzę w twą mądrość i wiem, że decyzja którą podejmiesz będzie słuszna.
      Wiosna długo zastanawiała się nad słowami ojca. Nie pałała sympatią do rasy ludzkiej, wręcz przeciwnie, nawet ich nie lubiła. Jednak nie mogła patrzeć na panujące na Ziemi cierpienie, bowiem dobroć jej była wielka i niezmierzona w jej czynach. Pożegnała więc ojca i zeszła na Ziemię, a gdy się tam znalazła, zachwyciła się jej pięknem. Wszędzie dookoła lśniła w słońcu najczystsza biel, a kryształki lodu na gałęziach drzew błyszczały niby diamenty.  Smutek ją ogarnął, bo nie chciała niszczyć tak pięknego dzieła swej siostry, ale gdy ujrzała ludzi zapłakała nad ich niedolą. 
      Zaczęła więc od słońca, które na jej prośbę zaczęło świecić mocniejszym blaskiem i długo nie ustępowało nocy, dzięki czemu dni stawały się cieplejsze i coraz dłuższe. Stopniowo również topniał śnieg i lód na rzekach i jeziorach, a zwierzęta zaczęły się wybudzać z zimowego snu, a inne zmieniały futra na cieńsze. Następnie Wiosna zaczęła swą wędrówkę, a tam, gdzie stanęła rozkwitała najzieleńsza trawa, a spod jej stóp wyrastały przepiękne kwiaty. Drzewa i krzewy, gdy widziały, że zbliża się Wiosna, były tak uradowane że zaczęły wypuszczać pąki, aby niedługo potem dorodnie zaowocować. Deszcze teraz były rzadsze i cieplejsze, niż za czasów Jesieni. Cały świat zdawał się teraz rodzić na nowo, a wszystkie ptaki niosły radosną wieść, ze nadchodzą lepsze dni, bowiem sama Ziemia była szczęśliwa. Wiosna okrążyła cały ludzki świat, aż wreszcie dotarła do najdalej wysuniętej na północ polany, i tam wśród najpiękniejszych kolorowych kwiatów zamieszkała. I tak oto na świecie powstała wiosna. 
      Tak oto brzmi legenda o powstaniu  pór roku. Powiadają, że co dziewięć miesięcy, każda z sióstr, począwszy od Lata, w tej samej kolejności, w jakiej schodziły z Nieba, opuszcza swą kryjówkę, aby odnaleźć pozostałe siostry, lecz do ich spotkania nigdy nie dojdzie, bo gdy jedna ze swej kryjówki wychodzi, poprzednia do niej powraca. Trwa to już od dawien dawna i trwać będzie do końca świata, bowiem wszystkie siostry bardzo się kochały i nie spoczną póki się nie odnajdą, a tak długo jak będę się szukały, będą trwały pory roku.
 KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz