Jeśli...
Jeśli musisz czekać, czekaj wytrwale i nigdy nie wątp
Jeśli musisz wierzyć, wierz i nie trać nadziei
Jeśli musisz płakać, płacz tak, aby z twych łez powstała rzeka, która wskaże drogę innym
Jeśli musisz kochać, kochaj raz na zawsze
Jeśli musisz wędrować, dojdź do każdego miejsca na ziemi i ponad nią
Jeśli musisz myśleć, nich twoje myśli biegną jak najdalej, poza ludzki rozum, poza krawędź świata
Jeśli musisz mówić, niech każde twe słowo oznacza nadzieję lub zwątpienie, radość lub smutek, rozpacz lub szczęście, miłość lub nienawiść, nigdy oba w tym samym słowie
Jeśli musisz walczyć, nigdy nie walcz z dobrem i złem, światłem i mrokiem, ale zawsze opowiedz się po jednej stronie
"Jeśli musisz odejść, odejdź tak jakby ogień płoną pod twoimi stopami "*
Jeśli musisz wrócić, nigdy nie odchodź
Jeśli musisz zostać, nie umieraj
*Keaton Henson "You". Prócz tego cytatu cały wpis inspirowany był piosenką tegoż artysty.
"Nie mogę pomóc ale proszę, Byś opowiedziała to wszystko jeszcze raz. Próbowałem to zapisać, Ale nie mogłem nigdzie znaleźć długopisu. Oddałbym wszystko by usłyszeć jak mówisz to jeszcze raz, Ten wszechświat był stworzony, tylko po to bym zobaczył go moimi oczyma." Sleeping at last -"Saturn"
wtorek, 15 grudnia 2015
poniedziałek, 7 grudnia 2015
Niedokończona opowieść
Na początku był Mrok, wielki, rozległy i
potężny, i nie było nic poza nim w całym wszechświecie. Jednak z czasem
niezmierzoną ciemność, zaczęła rozświetlać Jasność. Mrok nigdy wcześniej nie
widział żadnej innej istoty prócz siebie samego, dlatego też Jasność wydała mu
się przepiękna i zakochał się w niej, a żeby zwrócić na siebie uwagę tej
pięknej istoty, stworzył świat, który nazwał Ariath czyli Ziemia i podarował go
Jasności. Ta była zachwycona otrzymanym prezentem, ale Ariath wydał jej się
zimny i pusty, bo prócz roślin nic na nim nie było. Wtedy stworzyła na tym
świecie, na swoje podobieństwo, przepiękne, długowieczne istoty o niebiańskiej
urodzie i potężnej mocy, a nazwała je światłami. Tamtego dnia Jasność pokochała
Mrok i długi czas żyli w szczęściu. Jednak po wielu tysiącleciach na Ariath
pojawili się ludzie. Liczebność ich była dużo większa niż świateł, ale nie
posiadali żadnej mocy. Mimo to, zajęli tereny zamieszkiwane przez Światła, i
wygnali je z ich domu. Piękne istoty, mimo, iż posiadały potężną moc , ustąpiły
ludziom i wyniosły się za las, bo dobroć ich była wielka .Przez kilkaset lat
szukały domu, aż wreszcie osiedliły się daleko, daleko za lasem, na wzgórzu,
jak najdalej od ludzi których od tamtego dnia nienawidzili.
Jasność , widząc jak strasznie zostały
potraktowane stworzone przez nią istoty, popadła w wielką rozpacz, której nie
było końca, aż wreszcie pewnego dnia zmieniła się w milion gwiazd, które po
dziś dzień świecą na niebie w bezchmurną noc. Mrok nie mógł dłużej znosić cierpienia, jakie owładnęło nim po stracie
ukochanej, i aby ukarać nikczemnych i według niego, nic nie wartych ludzi,
zesłał na Ariath cienie i nakazał im chronić światła przed złem ludzi
.Następnie sam przemienił się w Słońce, które
wschodzi dopiero gdy z nieba zniknie ostatnia gwiazda. Taka właśnie
jest opowieść o powstaniu świata według
legend i wierzeń ludzi.
Tymczasem cienie nie wysłuchały swego Pana
i po Jego zniknięciu wypowiedziały wojnę rasie ludzkiej. Walki trwały wiele dni
a ludzie byli na straconej pozycji, bo cienie posiadały moc o wiele
potężniejszą od nich. Ale ludzie walczyli
dzielnie i nie poddawali się, aż wreszcie szala zwycięstwa przychyliła się na
ich stronę i wygrali walkę z cieniami, a najmężniejszy z ludzi imieniem Eron
sam jeden pokonał władcę ciemności Torgora, i został królem, a po Torgorze
słuch zaginął. Powiadano, że umarł, ale niewielu wierzyło w jego śmierć.
Krążyły słuchy, że zaszył się gdzieś w Strasznych Górach daleko na północy,
gdzie nigdy nie postała żadna ludzka
stopa, i że zbiera siły, a gdy powróci żaden człowiek nie będzie w stanie go
pokonać. I nie mylili się . Po
czterdziestu trzech latach pokoju, przed oblicze Króla Erona, przybył wysłannik
władcy cienia, z wiadomością, iż Torgor żyje, a przez te wszystkie lata
nieobecności posiadł moc o tysiąckroć potężniejszą niż ta, która władał za
czasów Pierwszej Wielkiej Wojny.
-Słusznie się lękacie,
najsłabsza z żyjących ras tego świata- przemówił wysłannik-ale, mój władca jest
szlachetnym wojownikiem, dlatego wysłał mnie, abym ostrzegł was iż dokładnie za
piętnaście dni licząc od dnia dzisiejszego rozpęta się wielka bitwa na miarę
Drugiej Wielkiej Wojny i tym razem ciemność wygra, bowiem pan nasz stał się
niepokonany. Bądźcie gotowi.
Tego dnia blady strach padł
na rasę ludzką. Pamiętali oni dobrze okrucieństwo pierwszej wojny, i ból i
cierpienie jakie ze sobą przyniosła. Król Eron nie zamierzał czekać ani chwili
dłużej i jeszcze tego samego dnia kazał zebrać żołnierzy i sposobić się do
walki, ale wiedział, że jego armia, choć silna i potężna, nie zdoła tym razem
pokonać o wiele potężniejszego Torgora. Dlatego postanowił prosić o pomoc
światła, które jako jedyne posiadały moc na tyle potężną aby pokonać ciemność.
Eron nie mógł jednak osobiście udać się do królestwa światła, ponieważ musiał
nadzorować przygotowania do walki, dlatego też zadanie to powierzył swemu
synowi Elendirowi.
-Elendirze- zwrócił się do
syna- osiodłaj najszybszego konia i udaj się na zachód do królestwa światła,
przedstaw sytuację w jakiej znaleźli się nasi ludzie i poproś o pomoc. Dobroć
świateł jest wielka i zapewne wybaczyli nam już dawne waśnie. Jeśli jednak się
mylę i światła nie będą skore do pomocy, sam wracaj prędko, albowiem przyda się
każdy kto zdolny jest do walki ,a teraz jedź i śpiesz się, bo zostało mało
czasu.
I Elendir wysłuchał rozkazu
ojca. Osiodłał najszybszego konia któremu na imię było Merdamir, i ruszył na
zachód do królestwa światła a nadzieja go nie opuszczała.
poniedziałek, 21 września 2015
Opowieść o powstaniu Pór Roku
rozdział 5
Podczas,
gdy Zima przebywała na Ziemi, najmłodsza i najpotężniejsza z sióstr, Wiosna,
opiekowała się swym ojcem najlepiej jak umiała. Wiele dni stała pod drzwiami
jego komnaty próbując nakłonić Niebo do opuszczenia jej, ale ten nie chciał
słuchać córki. Dopiero, gdy ta poinformowała go o zniknięciu Zimy, postanowił
opuścić swój pokój, a kiedy otworzył drzwi, ujrzał przed sobą tylko Wiosnę, a
poza nią nie było nikogo, nie było Lata, nie było Jesieni, nie było Zimy, tylko
Wiosna, jedna jedyna córka, która z nim pozostała. Wtedy właśnie Niebo
uświadomił sobie jak wiele stracił, a to wszystko przez miłość jaką darzył swe
przybrane córki, bo to miłość kazała mu je chronić przed złem tego świata, i to
miłość sprawiła, że je utracił. Poprzysiągł sobie wtenczas, że najmłodszej
Wiośnie, nigdy nie pozwoli zejść na Ziemię, lecz gdy na nią spojrzał i zobaczył
jak wiele cierpienia zostawiła tam Zima, wtedy wielki smutek ogarnął jego serce
i litość dla ludzi w nim wezbrała. Odwrócił wzrok od Ziemi bo nie mógł patrzeć
na to straszne nieszczęście. Czuł się winny bo wiedział, że miał wielki udział
w tej katastrofie, ale wiedział też jak potężna jest Wiosna i, że tylko ona
może położyć temu kres. Przemówił więc do córki:
-Za Dawnych Dni, twoja matka, właśnie tobie
podarowała największą moc, potężniejszą niż posiadają twe wszystkie siostry
razem, potężniejszą nawet od samej Nocy. Możesz uratować Ziemię i ludzi, i
sprawić by znów przyszło szczęście i radość, jeżeli tylko zechcesz. Ja cię nie
wstrzymam, ale też nie zmuszę cię do pomocy Ziemi. Wierzę w twą mądrość i wiem,
że decyzja którą podejmiesz będzie słuszna.
Zaczęła
więc od słońca, które na jej prośbę zaczęło świecić mocniejszym blaskiem i
długo nie ustępowało nocy, dzięki czemu dni stawały się cieplejsze i coraz
dłuższe. Stopniowo również topniał śnieg i lód na rzekach i jeziorach, a zwierzęta
zaczęły się wybudzać z zimowego snu, a inne zmieniały futra na cieńsze.
Następnie Wiosna zaczęła swą wędrówkę, a tam, gdzie stanęła rozkwitała
najzieleńsza trawa, a spod jej stóp wyrastały przepiękne kwiaty. Drzewa i
krzewy, gdy widziały, że zbliża się Wiosna, były tak uradowane że zaczęły wypuszczać
pąki, aby niedługo potem dorodnie zaowocować. Deszcze teraz były rzadsze i
cieplejsze, niż za czasów Jesieni. Cały świat zdawał się teraz rodzić na nowo,
a wszystkie ptaki niosły radosną wieść, ze nadchodzą lepsze dni, bowiem sama
Ziemia była szczęśliwa. Wiosna okrążyła cały ludzki świat, aż wreszcie dotarła
do najdalej wysuniętej na północ polany, i tam wśród najpiękniejszych
kolorowych kwiatów zamieszkała. I tak oto na świecie powstała wiosna.
Tak oto
brzmi legenda o powstaniu pór roku.
Powiadają, że co dziewięć miesięcy, każda z sióstr, począwszy od Lata, w tej
samej kolejności, w jakiej schodziły z Nieba, opuszcza swą kryjówkę, aby
odnaleźć pozostałe siostry, lecz do ich spotkania nigdy nie dojdzie, bo gdy
jedna ze swej kryjówki wychodzi, poprzednia do niej powraca. Trwa to już od
dawien dawna i trwać będzie do końca świata, bowiem wszystkie siostry bardzo
się kochały i nie spoczną póki się nie odnajdą, a tak długo jak będę się
szukały, będą trwały pory roku.
KONIEC
piątek, 18 września 2015
Zielony pył
(fragment)-Gdybyś kazała mi płakać dla ciebie, płakałbym, gdybyś kazała mi umrzeć dla ciebie, umarłbym...!
-Nie mów tak-przerwała mu Sharma,wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele prawdy było w jego słowach i kontynuował jakby w ogóle jej nie usłyszał:
-bo cię kocham! Bardziej niż powietrze, którym oddycham.-I przez chwilę panowała niemal namacalna cisza, zakłócona jedynie, przez przyśpieszony oddech Sidry.
-Jeśli naprawdę tego pragniesz, jeśli naprawdę chcesz, żebym odszedł, to powiedz, powiedz to słowo Sharma, a wtedy zrobię to, i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Sharma nie powiedziała, nie potrafiła.
-Sidra, proszę...
I odszedł, a wzrok Sharmy zwrócony był ku ziemi, bo nie zniosłaby tego widoku, odwracającego się Sidry, który pragnął ostatni już raz ujrzeć tą którą kochał ponad wszystko, z nadzieją, że i ona spojrzy na niego, ale tego nie zrobiła. To za bardzo bolało, za dużo cierpienia.
poniedziałek, 14 września 2015
Opowieść o czterech Porach Roku
Rozdział 4
Tymczasem trzecia z sióstr, Zima, często spoglądała
z nieba na życie na Ziemi, które z każdym dniem coraz bardziej ją fascynowało.
Ukochała ona ludzi i uwielbiała oglądać ich całodzienne poczynania, dlatego tez
gdy pewnego dnia zobaczyła, jaki smutek i cierpienie zostawiła na Ziemi Jesień,
zapragnęła pomóc bezsilnej rasie ludzkiej, i znów zaprowadzić tam szczęście. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, zeszła na Ziemię, prosząc uprzednio swą
najmłodszą siostrę, Wiosnę, aby opiekowała się ojcem, bo bardzo kochała Niebo i
nie chciała go opuszczać, ale kochała też ludzi, którzy bardziej niż ojciec
potrzebowali teraz jej pomocy. Gdy wreszcie stanęła na Ziemi, poczuła pod
swymi, białymi jak mleko, stopami gęste, wilgotne i wszechobecne błoto. Rozejrzała
się wokoło i przeraził ją ten widok. Z
nieba nieustannie padał deszcz, drzewa zostały ogołocone prawie ze wszystkich
liści, w których nie można było dopatrzeć się żadnego koloru. Wszelkie rośliny,
niegdyś dumnie i pięknie rosnące w słońcu, teraz były poniżone, brzydkie i nic
nie warte, a zwierzęta zmarniały i stały się o wiele bardziej płochliwe i
nieufne, niż za czasów Lata. Zima współczuła teraz Ziemi i postanowiła
natychmiast położyć kres temu nieszczęściu. Nie posiadała w prawdzie tak
wielkiej mocy jak Lato, ale obiecała sobie zrobić wszystko, aby znów zapanowało
szczęście. W pierwszej kolejności zaprowadziła większość zwierząt do wydrążonych
ówcześnie nor i ułożyła je do snu, nakazując im zbudzić się dopiero wtedy, gdy
znów zapanuje szczęście, a pozostałym podarowała grubsze futra, a ptakom pióra.
Następnie pozbawiła drzewa wszelkich ostałych się na nich liści, a potem
spadający z nieba deszcz, zamieniła na płatki śniegu, które w kilka chwil
przykryły szarą, błotnistą ziemię i zwiędłe kwiaty. Po czym zamroziła nawierzchnię wszystkich
wód, aby uchronić ryby przed śniegiem i zimnem, kryształkami lodu ozdobiła
nagie gałęzie drzew i krzewów.
Tego dnia świat znów stał się piękny, ale
też i martwy. I gdy zima popatrzyła na ludzi, którzy wciąż byli smutni i
przygnębieni, mimo wszechobecnego piękna, jakie im stworzyła, czystej jak łza
bieli i błyszczących jak diamenty gałęzi drzew i krzewów, nie rozumiała ich
nastroju. Przecież tak bardzo starała się, aby znów zapanowała radość i
szczęście. Ale ludzie nie radowali się, bo nękał ich mróz i żadne rośliny nie
chciały rosnąć, a dni były coraz krótsze. Zapanował głód i wielu ludzi w
tamtych czasach umarło. Zima była zrozpaczona, bowiem nie tego chciała. Kochała
ludzi i pragnęła im pomóc, a nie przysparzać jeszcze więcej cierpienia. Myślała,
że jak świat znów będzie piękny to wtedy zapanuje szczęście, ale myliła się.
Zima nie mogła znieść tej świadomości, iż to ona, jeszcze bardziej, niż Jesień,
przyczyniła się do niedoli tak wielu ludzi. Uciekła więc daleko w góry
piętrzące się na wschodzie i tam, na najwyższym szczycie wznoszącym się ponad
chmury, gdzie zawsze padał śnieg, zamieszkała. I tak oto na świecie powstała
zima. niedziela, 13 września 2015
Opowieść o czterech Porach Roku
Rozdział 3
Jesień wciąż jeszcze czekała na siostrę, a nadzieja,
że ta powróci jej nie opuszczała. Ale mijały dni, a Lato nie wracała. Wtedy
właśnie Jesień postanowiła po raz pierwszy w swoim życiu sprzeciwić się ojcu i
zeszła na Ziemię, aby odszukać siostrę. Jesień długo szukała Lata, a z każdym
kolejnym dniem jej nadzieja nikła coraz bardziej i bardziej, a gdy ta malała
Jesień popadała w coraz większą rozpacz. W tym czasie również cały świat płakał
razem z nią. Liście drzew, z żywej i radosnej zieleni, zmieniały kolory na
coraz to bardziej smutne odcienie szarości, pomarańczy i czerwieni, by
następnie, z braku sił opaść martwymi na ziemię i tam zakończyć swój żywot.
Rośliny więdły w zastraszającym tempie, zwierzęta stawały się smutne i
przygnębione, dni były teraz o wiele krótsze i szybko ustępowały nocy, podczas
której coraz rzadziej świeciły gwiazdy. Natomiast za dnia, gdy Jesień płakała,
a jej łez nie było końca, płakało również Niebo, które po stracie drugiej córki
nie było już niebieskie, a tam gdzie stanęła pod jej stopami pojawiało się
gęste błoto i kałuże. Wtenczas Jesień już wiedziała, że nigdy nie zdoła
odnaleźć siostry, którą kochała najbardziej spośród wszystkich trzech, i
poddała się bezgranicznie swej rozpaczy, która teraz zawładnęła nią całą,
sprawiając, że stała się jakby marą, pozbawioną szczęścia. Jesień nie chciała,
aby ktokolwiek widział ją w takim stanie i oddaliła się daleko w góry piętrzące
się na zachodzie, i tam w najgłębszej i najciemniejszej jaskini zamieszkała, a
wraz z nią jej przeogromny smutek. I tak oto na świecie powstała jesień.
Niebo wiedział już, że Jesień nie powróci
do królestwa niebieskiego. Zamknął się tedy w swej komnacie, zasłonił wszystkie
okna, i przez długi czas z niej nie wychodził pogrążając się w coraz to
większej rozpaczy. sobota, 12 września 2015
Opowieść o powstaniu Pór Roku
Rozdział 2
Piękne istoty nazywały się kolejno: Lato, Jesień,
Zima, Wiosna i zamieszkały w królestwie niebieskim, a Niebo pokochał je wielką
miłością i otoczył opieką, a z obawy przed ludźmi, zakazał im kategorycznie
schodzić na Ziemię, mówiąc tym samym, że ludzie są źli, podli i niebezpieczni,
a Pory Roku uwierzyły swemu przybranemu ojcu, choć nie wszystkie. Lato bowiem
nie usłuchała Nieba i często w tajemnicy przed rodziną, wymykała się na Ziemię,
obserwowała życie na niej panujące, które bardzo ją fascynowało. Pewnego razu
gdy Lato cały dzień przebywała wśród ludzi, zauważyła, że to, co od zawsze
wmawiał jej i jej siostrom ojciec, było nieprawdą. Przekonała się, że ludzie
wcale nie są źli a tym bardziej niebezpieczni. Wręcz przeciwnie, Lato czuła się
na Ziemi lepiej, niż w królestwie niebieskim, a ludzie bardzo ją pokochali i
wszędzie, gdzie by nie poszła była miło przez nich goszczona. Jednak niedługo
potem jedna z jej sióstr, Jesień, dowiedziała się o tajemniczych ucieczkach
Lata i była bardzo zła na siostrę, że nie usłuchała ojca i nie przestrzega jego
zasad. Wtedy Lato opowiedziała Jesieni jak naprawdę wygląda życie na Ziemi, i
że jest ono piękne, a Niebo myli się co do ludzi. Zaproponowała tez aby
siostra, któregoś dnia razem z nią zeszła na Ziemię, lecz ta odmówiła, a mimo,
że nie pochwalała zachowania Lata , nic nikomu nie powiedziała, bo właśnie tę
najbardziej ze wszystkich sióstr kochała.
Pewnego
dnia, gdy Lato spacerowała po ziemskim lesie, spostrzegła mężczyznę
przechadzającego się pomiędzy białymi pniami brzóz. Zaciekawiona celem jego
podróży podążyła za nim, lecz ten w pewnym momencie zobaczył Lato i zachwycił się jej niebiańską
urodą i zakochał się w niej, bowiem nigdy w całym swym życiu nie widział
piękniejszej istoty. Lato również pokochała młodzieńca, któremu na imię było
Elderiath, a że nie była człowiekiem jej miłość do niego była o stokroć
silniejsza, niżeli zwykłego śmiertelnika. Od tamtego dnia Lato była już zawsze
szczęśliwa sprawiając tym samym wiele dobra na Ziemi. Dzięki niej bowiem
wszystkie lasy stały się bardziej zielone, łąki mieniły się wszystkimi
istniejącymi kolorami, wody stały się cieplejsze, wiatry były spokojniejsze,
dni długo nie pozwalały przedrzeć się nocy, zwierzęta odżyły i stały się o
wiele bardziej energiczne, a Słońce świeciło z całą swa mocą, dając Ziemi
mnóstwo ciepła. Od tamtego dnia, Lato już nigdy nie powróciła do królestwa
niebieskiego, albowiem zaznała pełnię szczęścia w świecie ludzi i pragnęła z
nimi pozostać już zawsze. Jednak jej szczęście nie trwało długo, ponieważ Niebo
dowiedział się o poczynaniach swej przybranej córki, i że ta nie chce powrócić
do domu. Wtedy to właśnie rozpętał na Ziemi ogromną i przerażająca burzę.
Ludzie zlękli się tego niszczycielskiego zjawiska, ale Lato posiadała potężną
moc i szybko ujarzmiła wywołaną przez Niebo burzę. Ale ten nie zamierzał się
poddać i za wszelką cenę pragnął sprowadzić Lato do domu. Jego burze były coraz
bardziej przerażające i niszczycielskie, i gdy pewnego razu Lato walczyła z,
jak dotąd, najstraszliwszą burzą jaką wywołał jej ojciec, potężny piorun trafił
w Elderiatha uśmiercając go. Lato długo płakała po stracie ukochanego. Nie
potrafiła się pogodzić z jego śmiercią, tak samo jak nie potrafiła pozostać już
w miejscu, w którym wszystko przypominało jej Elderiatha. Jednocześnie nie
chciała wracać do ojca którego od tamtej chwili szczerze znienawidziła ,a
nienawiść ta nigdy nie opuściła jej serca. Dlatego też uciekła nad najdalej
wysunięte na południe jezioro ukryte w lesie, do którego żaden człowiek nigdy
się nie zapuszczał, i tam zamieszkała. I tak oto na świecie powstało lato.
Po
zniknięciu Lata, Niebo zaprzestał nękać Ziemię swymi burzami, bo zrozumiał, że
to przez niego Lato uciekła, i nigdy już nie powróci, i nigdy mu nie wybaczy.
Posmutniał wtedy wielce bo bardzo kochał swą najstarsza córkę i chciał dla niej
dobrze, ale wyszło inaczej.
piątek, 11 września 2015
Opowieść o powstaniu pór roku
Rozdział 1
Na
początku była tylko Ciemność, wielka, bezkresna, niezmierzona, i nie było nic
poza nią w całym wszechświecie. Budziła strach i przerażenie, i przez wiele
tysiącleci bano się przez nią wędrować i
omijano ją z daleka. Wkrótce jednak znalazł się pewien odważny śmiałek, który
przemierzał Ciemność i nie bał się jej, bowiem postać jego biła najjaśniejszym
światłem, przed którym Ciemność natychmiast pierzchła, a zwał się on Dniem
Pierwszym. Legendy głoszą, że stworzył on Świat, a na nim Niebo i Ziemię.
Wielka i potężna Ciemność czuła się upokorzona przez Dzień Pierwszy, ponieważ
póki ten się nie zjawił to ona panowała nad całym wszechświatem, a Dzień Pierwszy
stwarzając na jej terytorium swój Świat, zakłócił jej spokój. Wtenczas
wypowiedziała mu wojnę, lecz Dzień Pierwszy nie chciał walczyć z Ciemnością,
ponieważ mimo, iż jego poświata błyszczała świeciła jasno, wiedział, że nie ma
szans w starciu z tak wielką potęga Ciemności. Uciekł wiec na Świat który
stworzył, a tam przemienił się w każdy Dzień, a gdy już nim będąc patrzył na
swój Świat, wydał mu się on bardzo pusty, bo nie było na nim nic prócz piasku,
wody, i nikłych roślin. Zdumiał się bardzo, bo projektując przed laty Świat w swych myślach, pragnął aby
był on wielki, niezrównany i potężny, i aby sam w sobie był potęgą, a tak się
nie stało. Wtenczas więc, stworzył Dzień ludzi, lecz było ich więcej niż się na
początku spodziewał i nie umiał należycie się nimi zająć, dlatego tez oddał swe
dzieci pod opiekę Ziemi, która pokochała ludzi i dała im glebę bogatą we
wszelkie rośliny, aby żywności nigdy im nie brakowało.
Tymczasem, przepełniona nienawiścią
Ciemność podążyła za Dniem Pierwszym na Świat, lecz gdy się na nim znalazła nie
mogła odnaleźć Dnia Pierwszego, bo nie wiedziała, iż występuje on teraz pod
inną postacią, niż gdy go widziała po raz ostatni. Nie mogła też wrócić do
swego dawnego domu i mimo woli została na świecie i zmieniła się w Noc, która
wschodzi dopiero wtedy, gdy ostatni promień światła dnia znika na zachodzie.
Noc długo płakała z tęsknoty za domem, a jeszcze bardziej z bezsilności, bo
mimo wielu prób i wielkich chęci, nie mogła do niego powrócić. Wtedy z jej
krystalicznie czystych, mieniących się blaskiem diamentów łez, powstały
najpiękniejsze i najpotężniejsze istoty jakie kiedykolwiek widział ten Świat,
Pory Roku. Jednak Noc nie potrafiła pokochać swych czterech pięknych córek,
dlatego tez oddała je pod opiekę Niebu, które od tamtego dnia traktował Pory
Roku jako swe własne dzieciczwartek, 10 września 2015
Jeśli tylko...
Był kiedyś człowiek, który szedł ciemną doliną, prosto przed siebie, ale nie wiedział dokąd zaprowadzi go droga, nie wiedział co zobaczy na jej końcu, ale szedł, bo ktoś mu kiedyś powiedział, że jeśli chce znaleźć odpowiedź, wystarczy zacząć szukać.
Nagle oślepiło go białe światło, a było ono tak intensywne, że aż musiał zamknąć oczy, a gdy je otworzył zobaczył drzwi, otworzył je i przeszedł przez próg, a wtem otoczenie wokół niego zmieniło się. Stał teraz pośród niewysokich wzniesień, które pokrywała zielona trawa porośnięta pięknymi kolorowymi kwiatami, a kwiaty te zrywała mała dziewczynka. Kogoś mu go przypominała, ale nie pamiętał kogo, próbował odnaleźć jej wizerunek w swej pamięci, próbował z całych sił, lecz czuł, że nie pamięta nic z wcześniejszego życia, prócz białego oślepiającego światła, więc nie mógł sobie przypomnieć tej dziewczynki. Człowiek podszedł do niej i uśmiechnął się, a ta nagle posmutniała i przestała zrywać kwiaty. Dlaczego? zastanawiał się. Zaczął zadawać jej pytania, teraz już nawet nie pamiętał o co pytał, ale pamiętał, że dziewczynka za każdym razem odpowiadała, że nie wie, lub tylko wzruszała ramionami. I gdy już miał odchodzić powiedział do niej:
-Kiedyś dokonasz wielkich rzeczy. Naprawdę bardzo wielkich- i przytulił dziewczynkę a z oczu popłynęły mu łzy, i wtedy dziewczynka, jakby dokańczając jego wypowiedź, odpowiedziała-Nigdy się nie poddawaj.
Gdy człowiek odchodził, obejrzał się jeszcze raz na nieznajomą, znów z uśmiechem na ustach zrywała kwiaty, i pomachał do niej, a potem odwrócił się i przeszedł przez próg drzwi, ale nie zamykał ich, zostawił otwarte.
A potem świat znów zaczął istnieć, lecz istniał zupełnie inaczej.
środa, 9 września 2015
I tak właśnie zakończyła się opowieść o Alasse i Lethiemie :) Mam nadzieję, że bardzo Wam się podobała, moi drodzy czytelnicy. Już wkrótce na moim blogu ukaże się kolejne opowiadanie a tymczasem ten, kto z Was jeszcze nie przeczytał poprzedniego, to gorąco zachęcam a jak ktoś ma to już za sobą to proponuje przeczytać jeszcze raz, aby powtórnie przenieść się do magicznego świata elfów:)
i pamiętajcie żeby zostawić po sobie komentarz :*
poniedziałek, 7 września 2015
Opowieść o Alasse i Lethiemie rozdział 3
Ale Lethiem
nie był pewny, gdzie tak naprawdę się znalazł i czy udało mu się wygnać czarne
koszmary, ponieważ za nim i przed nim nie było niczego prócz rozległej złotej
pustyni. Wtedy uświadomił sobie, jak trudno będzie mu wrócić do Elier. Nie
wiedział, w którą stronę ma podążać więc postanowił ruszyć prosto przed siebie,
dopóki nie znajdzie… czegokolwiek. Wiele dni dzielny elf i jego towarzysz
spędzili na błąkaniu się po bezludnej pustyni, lecz Gwai był już dość zmęczony
ciągłym biegiem, więc Lethiem postanowił iść pieszo, prowadząc konia. Po
czterdziestu dniach dotarli do bagiennej ziemi pokrytej zaroślami. Elf ucieszył
się ponieważ wreszcie zobaczył coś, co nie było piaskiem. Wiele dni
przemierzali bagna, mając nadzieje na wydostanie się z tego niebezpiecznego
terenu, gdy pewnego dnia Gwai wszedł w głębokie błoto, z którego nie mógł się
wydostać. Lethiem próbował ratować konia, ale z każdą chwilą bagno wciągało go
coraz bardziej, aż wreszcie znikł z oczu Lethiema. Elf pogrążył się w rozpaczy,
bo stracił najlepszego przyjaciela i teraz został już całkiem sam. Przez wiele
lat krążył po bagiennej ziemi, a z każdym kolejnym dniem nachodziło go
zwątpienie. Ale pamiętał o obietnicy, i wiedział że nie może się poddać, póki
nie powróci do Alasse, którą zapamiętał jako Radość.
Jeszcze długo wędrował bez celu, gdy dotarł
wreszcie do wielkiego, ciemnego lasu, na którego skraju, na szarym kamieniu,
siedziała tajemnicza postać w czarnym płaszczu, a gdy Lethiem przeszedł obok
niej, aby dostać się do lasu, spojrzała nań swymi pustymi oczyma i przemówiła:
-Tu nie
znajdziesz drogi… tu , nie mieszka szczęście strzeż się- Przerażony elf wbiegł
co sił do lasu i pragnął już nigdy nie zobaczyć tego widma strasznego.
Puszcza ta
jednak nie była zwyczajnym lasem, a przeogromnym zielonym labiryntem, którego korytarze
wciąż się zmieniały. Przez kilkadziesiąt lat Lethiem próbował wydostać się z
labiryntu, lecz na próżno. Zrozumiał że nie da się z niego wyjść i że czeka go
już tam tylko śmierć. Padł na kolana i po raz pierwszy w życiu zapłakał, a jego
serce ogarnął wielki ból, bo wiedział, że już nigdy nie zobaczy Alasse, że już
nigdy nie poczuje zapachu jej włosów, że już nigdy jej nie dotknie i nie
pocałuje, a najbardziej bolało go to, że nie zdołał dotrzymać danej jej
obietnicy.
Przez
te wszystkie lata Naeth czekała na ukochanego, i przez te wszystkie lata
płakała, a z jej łez powstała rzeka o wodzie mieniącej się blaskiem diamentów,
której bieg był odwrócony. Rzeka ta przez wiele lat szukała Lethiema aż
wreszcie do niego dotarła. Elf nie wiedział, skąd ta woda pochodzi i dlaczego
płynie do źródła a nie odwrotnie, ale jakaś wewnętrzna siła kazała mu podążyć
zgodnie z jej prądem. I elf biegł co sił, dniami i nocami, w deszczu i w
gorącym słońcu, przez piach i gęste zarośla i nie zatrzymywał się ani na
chwilę, bo wiedział, że u źródła będzie czekała na niego Alasse. I nie mylił
się. Gdy wreszcie dotarł do początku magicznej rzeki, stała tam. Tak samo
piękna jak tamtego dnia, gdy ją opuszczał, tak samo piękna, jak ją zapamiętał. Alasse
widząc ukochanego, rzuciła mu się w ramiona i długo nie wypuszczała z objęć.
Tego dnia już nie płakała po raz pierwszy od stu trzydziestu czterech lat bo
znów była Radością. Lethiem nie wierzył że odnalazł ukochaną, był teraz
przeszczęśliwy, ale wieloletnia tułacza wędrówka go wyczerpała, a jego ciało
było dotkliwie poranione. W pewnym momencie osunął się z objęć ukochanej i upadł na zieloną trawę. Alasse
pochyliła się nad nim, a ten ostatkiem sił powiedział:
- obiecałem,
że wrócę veleth lin – i… zasnął a Alasse
trzymała jego stygnącą rękę jeszcze tylko przez chwilę.
KONIEC
Opowieść o Alasse i Lethiemie
rozdział 2
Mijały lata i elfy z biegiem czasu
zapomniały o zasadach Rządzącego Ponad Chmurami, a widząc wielką siłę i potencjał w zwierzętach zamieszkujących
ten świat, zaczęły je udomawiać i wykorzystywać do codziennych prac. Gdy Arya
Tar Fanya zobaczył, iż elfy przejmują władzę nad słabszymi od siebie
zwierzętami, wpadł w wielki gniew i aby ukarać nieposłuszeństwo swych poddanych,
zesłał na ich Ziemię straszną bestię o głowie lwa, ciele byka i skrzydłach
smoka. Elficcy wojownicy toczyli długie walki z bestią, lecz ich wysiłki były
daremne, bowiem bestia miała potężną moc. I gdy chcieli się poddać, gdy
stracili już wszelką nadzieję na zwycięstwo, wtedy pojawił się on. Wspaniały
wojownik, odważny i prawy, świetnie władał mieczem, a wśród elfów znany był
jako miotacz strzał, bo powiadano, że nie ma na całym świecie lepszego
łucznika. A na imię mu było Lethiem. Jednym celnym strzałem zabił bestię,
trafiając pod skrzydło. Bestia została pokonana a Lethiem okrył się jeszcze
większą sławą.
Pewnego
dnia, gdy wracał do domu po zakończonej bitwie, jego oczom ukazała się młoda
dziewczyna przechadzająca się po lesie. Zakochał się w niej od pierwszego
wejrzenia, bowiem dziewczyna piękniejsza była od światła gwiazdy wieczornej, a
nazywano ją Alasse*, co w języku elfów znaczy Radość. Ona również pokochała
dzielnego elfa i od tamtego dnia miłość tych dwojga była tak silna, iż nie
potrafili żyć bez siebie.
Ich
szczęście nie trwało jednak długo. Arya Tar Fanya dowiedziawszy się o pokonaniu
stworzonej przezeń bestii wpadł w jeszcze większy gniew. Nie mógł znieść tak
wielkiego nieposłuszeństwa elfów. Zesłał wtedy na Elier czarne mary bez twarzy
i blady strach spadł na tę ziemię, ponieważ miały one moc o tysiąckroć
potężniejszą niż skrzydlata bestia, zabijały wszystkich, prócz niewinnych
zwierząt. Elfy walczyły dniami i nocami, lecz nic nie mogło równać się z potęgą
czarnych demonów. Wiele z nich poniosło śmierć, a ci którzy przeżyli, wiedzieli,
że nie będą cieszyć się tym życiem długo. Jedyną możliwością pozbycia się
czarnych mar bez twarzy było wygnanie ich poza granice Elier, tak, aby już
nigdy nie znalazły drogi powrotnej. Żaden jednak elf nie miał w sobie na tyle
odwagi, aby podjąć się tego zadania, żaden prócz Lethiema. Natomiast Alasse nie
popierała decyzji ukochanego i długo protestowała, gdy Lethiem powiedział:
-Jeżeli te
straszne widma tu zostaną, nadal będą pustoszyć nasze ziemie i zabijać naszych
braci, aż wkrótce wszyscy zginiemy, ty również, a tego bym nie zniósł. Jeśli żyjąc
lub ginąc zdołam cię ocalić, zrobię to. –Piękna dziewczyna nie mogąc powstrzymać
łez, odpowiedziała tylko:
-Wolałabym
przeżyć jedną chwilę z tobą, niż przez tysiąc lat żyć bez ciebie- Letheim
milczał przez chwilę aż wreszcie odpowiedział:
-Obiecuję ci
veleth lin*, że odnajdę drogę.
*veleth lin-
ma miłości, cytat z filmu „Władca pierścieni dwie wierze’’ w reżyserii Petera
Jacksona
-A więc będę
czekała.- I Lethiem dosiadł najszybszego konia, któremu na imię było Gwai*, czyli
„Wiatr’’, i ruszył w głąb lasu na północ, pozostawiając za sobą wszystko, co
kochał.
Alasse
długo płakała po utracie ukochanego. Przeogromny ból i wielkie cierpienie
zawładnęło jej sercem. Z tamtą chwilą nie była już Radością a stała się Naeth*,
co oznacza „Rozpacz’’, i postanowiła nią pozostać do czasu aż znów ujrzy swą
miłość.
Gwai
biegł co sił w kierunku północnej granicy, przez którą najłatwiej było się
przedostać, a za nim rozdrażnione, kierowane wściekłością i rządzą krwi
oszalałe czarne mary bez twarzy. Był już coraz bliżej szerokiej przełęczy,
kiedy to ogarnął go strach, iż nie uda mu się przeskoczyć nad przepaścią, lecz
Gwai był pierwszym koniem stworzonym przez Rządzącego Ponad Chmurami, więc bez
trudu przeskoczył na drugą stronę i po chwili znaleźli się poza granicami Elier,
a czarne mary bez twarzy wpadły do ciemnej otchłani.sobota, 5 września 2015
Opowieść o Alasse i Lethiemie
Rozdział pierwszy
Granice
Elier czyli Ziemi elfów, wyznaczają cztery strony świata. Na południu płynie
rzeka Nen Lusta* co w języku tych
niezwykle pięknych i długowiecznych istot oznacza „Rzeka Pusta’’, albowiem nie
ma ona dna i żaden elf nigdy nie dotarł do krańca jej głębin, a brzeg jej
przemierza całą południową stronę Elier, by na wschodnim końcu swej drogi wpłynąć do jeziora Haiyasse*, które to z kolei wyznacza całą
granice wschodnią. Jego nazwa w języku elfów oznacza „Dalekie”, ponieważ
wypełniająca je woda sięga daleko, daleko na wschód, a żaden elf nigdy nie
dotarł do tamtejszych brzegów jeziora. Natomiast początki swe rzeka Nen Lusta
bierze w Pierwszych Górach wyznaczających granicę zachodnią, których szczyty
pną się wysoko w górę, lecz żaden elf nie wie, jak wysoko się wznoszą i dokąd
docierają, ponieważ w połowie swej wędrówki giną w chmurach. Według wierzeń i
legend elfów to właśnie tam mieszka najwyższy stwórca, nazwany przez nich Aira
Tar Fanya*, co oznacza „Rządzący Ponad Chmurami’’ w królestwie zawsze
niebieskim. Był On bowiem synem Początku
i Końca . Nigdy nikomu się nie objawiał ale powiadano, że wygląda jak światło
pełni księżyca w bezgwiezdną noc. Władał mocą
tak potężną, iż nawet jego rodzice nie byli w stanie mu dorównać, a jego
decyzje były niepodważalne. Wkrótce jednak
spotkała ich śmierć,a Aira Tar Fanya
pozostał jedyny we wszechświecie. Wtedy to właśnie stworzył Świat, w
którym wyznaczył granice Ziemi Elier, a wewnątrz niej zasadził drzewa, krzewy,
kolorowe kwiaty i wszelką różnorodną roślinność, po czym powołał do życia
wszelkie rasy niezwykłych zwierząt, owadów i ptaków, a sam zamieszkał ponad
szczytami Pierwszych Gór, które to stworzył na początku.
Przez wiele następnych lat patrzył na swoje
dzieło,na życie na nim panujące i podziwiał. W ten sposób Aira Tar Fanya
przeżył kilka stuleci, upajając się pięknem świata, które stworzył. Pewnego dnia zauważył,
że nic nie wyznacza granicy północnej. Zdumiał się bardzo, bo przez wiele
tysięcy lat był przekonany, iż wyznaczył wszystkie cztery granice Elier. Mylił
się jednak, ponieważ północna granica była otwarta na świat, znajdowała się tam
jedynie zielona pokryta kolorowymi kwiatami polana. Najwyższy Stwórca zamierzał
natychmiast naprawić to przeoczenie, jednak wtedy naszła go kolejna myśl.
Mianowicie chciał, aby prócz zwierząt i roślin jeszcze inne stworzenia
zamieszkały na jego pięknym, zielonym i urodzajnym świecie. I stało się tak,
jak pragnął, na jego wezwanie przez północną polanę przyszły elfy. Zanim jednak
Aira Tar Fanya pozwolił im wejść do Elier ostrzegł ich mówiąc:
-Wszystkie
stworzenia na tej ziemi żyją w harmonii i zgodzie, żadne nie jest potężniejsze
od drugiego i żadne nie chce nad drugim zapanować, albowiem to jest mój świat, a
w moim świecie wszyscy są równi, tylko Ja sprawuję tu władzę jedyną i najwyższą
i tak ma pozostać, a jeśli ktokolwiek złamie moje zasady, spotka go kara straszliwa. – Po tych słowach Aira
Tar Fanya wprowadził elfy do Elier, a na polanie stworzył głęboką i szeroką
przepaść wyznaczającą czwartą granicę, granicę północną, po czym znów przemówił:
-Niech
żadne stworzenie nigdy nie przekracza granic Elier, albowiem stworzyłem wam
świat i a w nim wszelkie dobra. Kto
jednak odważy się przebrnąć przez wyznaczone granice, nie spotka za nimi
szczęścia tylko wieczny ból, cierpienie i smutek i nie uda mu się odnaleźć
drogi powrotnej do Elier . – I tak oto wraz z przybyciem elfów nastała Pierwsza
Era Ziemii Elier. Niniejsze dzieło podlega ochronie prawnej na mocy ustawy o prawie autorskim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)